poniedziałek, 30 września 2013

Deszcz w Paryżu jest tak samo mokry jak gdziekolwiek indziej.. do króćset!


Jestem z powrotem w Paryżu już od kilku tygodni Wszelkie formalności dotyczące szkoły i konta bankowego powoli dobiegają końca i właściwie żyć nie umierać. No, ale co z tym życiem właśnie?Mój typowy dzień zaczyna sie od wspólnego śniadania z rodziną. Potem C. decyduje czy ja mam odprowadzić dwójkę dzieci do szkoły czy ona to zrobi. C. pracuje jako freelancer dzięki czemu zazwyczaj ma bardzo elastyczny grafik. Następnie ja wybieram się do mojej szkoły w Paryżu, gdzie spędzę 3 godziny. Zajęcia kończą sie ok godziny 15 dzięki czemu mam sporo czasu żeby wrócić i odebrać dzieci ze szkoły. O 16:30 muszę juz czekać na nie razem z ich "przkąską przed przekąską". Tak to nazywam kiedy dzieciak nie moze wytrzymać bez czegoś w ustach w drodze do domu (8 minut). Na miejscu ogarniam ich rzeczy pozwalam się trochę bawić a w miedzy czasie podaję im ""wlaściwą" przekąskę. Następnie ze szkoływ raca L. najstarszy z dzieci i równiez trzeba go czymś nakarmić. Nie dokońca mi to pasuje bo dołownie za godzinę jest doś duża kolacja, ale może to ja jestem złą głodzicielka dzieci?
pchli targ w Marais

Kolacje przygotowuję ja. Jest to zwykle jakaś mieszanka warzyw plus ryz, makaron lub kuskus. Na kolacje dzieci nie moga jeść mięsa i powoli moje pomysły na urozmaicenie posiłków sie wyczerpują. Zawsze mogę ich zaskoczyć jakimś wspólnie przygotowanym deserkiem jednak to wiąże się z demolką w kuchni którą nikt inny jak właśnie ja będę musiała ogarniać. Zawsze kiedy przychodzą mi do głowy tego typu "wspaniałe" pomysły przypomiam sobie jak małą M. chciała wsadzić rękę w ogień na kuchence, żeby zobaczyć czy to niebieskie jest ciepłe.  W ostatniej chwili wykrzyknęłam -JESSSUUZZMARJA-i oczywiście do tej pory dzieci chodzą i powtarzają śmiejac się cos a la"Jiizzuuummeria!!"..
Dość o mnie. Może coś o Paryżu? Już od dłuższego czasu chodził po mnie pomysł na temat kolejnego wpisu....


-MODA W PARYŻU-.
Oczywiscie chyba nie ma bardziej typowego skojarzenia z tym miastem jednak wydaje mi się, że uda mi sie was zaskoczyć. Jjedyn słowem? Nuda. Jeżeli spodziewaliście się, że po Paryżu chodzą jakieś celebrytki ubrane w wymyślne kreacjie, morze hipsterek w creepersach i szytych strojach czy też luksusowe kobiety obwieszone złotem to zdecydowanie mówicie o turystach. Paryżanie noszą się bardzo normalnie a wręcz nudnie. Kolory, które widzi sie na codzień są bardzo maskujące i zazwyczaj też w stonowanym zestawieniu. Co więcej po przekroczneiu pewnego wieku osiaga się kolejne levele ubioru. Każda z grup wiekowych ma swój styl i zwykle się go trzyma. Mamy koło 30 wyglądają jakby wszystkie kupowały w jednym miejscu. Panowie choć eleganccy to do 25 roku życia wszyscy wyglądają również podobnie. Wydaje mi się, że hipsteryzm tutaj tak sam nasycił się sobą, że przeszedł do mainstreamu i ostatecznie został zaakaceptowany jako coś w czym można iść do pracy. Nie wiem czy jasno to określam, ale najciekawiej ubierają się  na prawdę turyści bądź zagraniczni studenci. Uwielbiam natomiast przyglądać się tutejszej modzie wśród nastolatków. Coś co można by nazwać hipsterstwem u nas , tutaj jest do kupienia w H&M czy w specialnie przebranych grzebakach (lumpach,secondhend-ach). Ceny w tych grzebakach są absurdalne a właściciele liczą na młodych pseudo hipisów, desperacko pragnących dróżnić się od tłumu.
Tematem też idealnie zbiegłam się w czasie z Paris Fashion Week. Nie miałabym pojęcia, że to własnei teraz odbywa się słynny tydzień mody, gdybysmy przez przypadek nie wpadly na namioty rozstawione przez organizatorów. I wtedy też pierwszy raz w życiu widziałąm modelki "wybiegowe". Te tak zwana wieszaki. Wybierałam sie wtedy własnie na piknik z koleżankami au pairkami, kiedy spotkałam otoczoną przez fotografów i gapiów modelkę. Dziewczyna najwyraźniej miała wolne i poszła sobie do parku zrobić przerwę przed pokazami. Wyglądała jak kosmitka. Miała w sobie coś niesamowitego.. .


Gosia i Ola
Montmartre
Od teraz jesteśmy Aleo, Jess i Alex

zaraz mnie zlało



duży wybór wszelakich zabawek tylko na Monmartre ;)
Dla mnie sam fakt, że można być tak chudym i tak sprężyście chodzić był interesujący. Do tej pory nie wiem jak nazwać uczucia, które we mnie wzbudziła. Była piękna i uśmiechnęta, ale było w niej cos takiego, że miałam uczucie jakby to był kontakt z cywilizacją pozaziemską Potem spotkałam jeszcze kilka takich dziewczyn. Od razu można poznać, że są modelkami. Nie tylko po ich wyglądzie ale też po tej specyficznej aurze, którą w okół siebie rozsiewają. Możliwe, że jest to coś co sami sobie wmawiamy i doprawdy zdumiewa mnie jak można opiewać sylwetkę, która nie występuje nigdzie w około.
Poczułam, że koniecznie musimy już usiąść i coś zjeść bo ja głodna na pewno nie chodze tak sprężyście a raczej czołgam się wołając o pomoc...
spacer w kacową niedzielę
Miasto odkrywamy tak na prawdę w weekendy. Na porządne zwiedzanie czy tam sensowne poruszanie się po mieście trzeba się jednak przygotować i zrobić dzień wcześniej jakiś plan. Bez planu też można swietnie pospacerować, ale wtedy to już spacer liczony w kilometrach. Metro.Tam zawsze coś ciekawego moze się zdarzyć o czym przekonałą się koleżanka Gosia, która napotkała w nim swojego pierwszego stalkera.,..
Nie boimy się jednak bo tu zapewniają nas Paryż to miasto bezpieczne (ekhm)... tak oczywiście w brew jakiemu kolwiek rozsądkowi zadażyło mi się już któryś raz wracać samej do domu w nocy (właściwie nad ranem). Kuszenie losu to chyba mój ulubiony sport. Nocne życe Paryża jest jednak tak atrakcyjne, że po prostu nie mogę się powstrzymać. Już podczas pierwszej takiej wyprawy trafiłyśmy na ludzi, którzy pomogli nam trochę poznać kparyskie kluby. Jako au pairki nie bardzo możemy szaleć z wydawaniem pieniedzy a praktycznie do każego klubu kwota minimalna za wstęp to 10 euro. Nie jest to dla nas ani za dużo ani za mało jednak każdorazowo kombinujemy jakby to tu zaoszczędzić. Miasto jest drogie i za wszelkei rozrywki trzeba płacić. Z dobrym planowaniem można koszty znacznie ograniczyć. Już w następnym poście postaram się porównać wyjscia w Polsce do tego jak wyglądają moje weekendy tutaj.
Pod spodem kolejny filmik który chyba i trak wyraża wiećej niż 'kurcze' moja pisanina!

Salut!

3 komentarze:

  1. może i deszcz jest równie mokry co gdziekolwiek indziej. Ale za to palmolive'y pachną BARDZIEJ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Na wyciągu w Paryżu...To jest kolejka! Jak na Gubałówkę:D

    OdpowiedzUsuń
  3. edit do poprzedniego: żele pod prysznic pięknie pachną, czego nie można powiedzieć o paryskich babach w metrze. one śmierdzą bardziej :D

    OdpowiedzUsuń